Moje życie zawdzięczam Bożej łasce. Byłem dzieckiem, które nie miało prawa przetrwać, a nawet się urodzić. Lekarze zapowiedzieli mojej matce, że nie może już mieć więcej dzieci po pierwszym, które ledwo urodziła. W razie kolejnej ciąży, rekomendowali natychmiastową aborcję – zagrożenie życia matki. Jednak, jak to w życiu, doszło do kolejnej ciąży. W tym czasie moja matka zaczęła czytać Pismo Święte i miała skrupuły by usunąć tą ciążę. Poza tym którejś nocy przyśniło się jej, że uratowała tonącego chłopczyka, sama nie umiejąc pływać. Uznała,że był to sen od Boga. Od tej pory gdy myślała o aborcji do jej myśli przychodził strach. Tak więc podjęła decyzję, co będzie to będzie, jestem w rękach Boga. Tak więc po dziesięciu miesiącach urodziłem się, przeżyłem i moja matka też. To, że o tym mówię, to nie dlatego, że jestem cudownym dzieckiem, ale dlatego, że Pan Bóg jest cudowny i niesamowity!
Tak więc rozwijałem się, a Pan Bóg nie żałował mi wzrostu i siły. Gdy zorientowałem się, że dzięki sile fizycznej można wiele rzeczy „załatwić” zaczęło mi się to podobać. Stawałem więc po stronie „uciśnionych” by bronić ich interesów na ochotnika. Lubiłem „ruch” w interesie. Do tego sposobu życia dołączyła zdolność łatwego kłamania i szczególna pomysłowość w przeklinaniu. Moje młode życie zaczęło zmierzać w niebezpiecznym kierunku. Dzięki Bogu, że On znowu stanął na mojej drodze.
Była zima, nadchodziły Święta Bożego Narodzenia. Od jakiegoś czasu unikałem kościoła, rozczarowany religią i brakiem czegoś głębszego. Moja matka natomiast uczęszczała już do jakiegoś kościoła, który nazywała Zborem. Mówiła, że modli się tam z ludźmi, określając ich braćmi i siostrami. Zapytała czy nie poszedłbym razem z nią na specjalne nabożeństwo, a był to wieczór. Pomyślałem sobie czemu nie, w razie czego ją obronię. Nie wiedziałem czego się spodziewać, więc nie myślałem o niczym. To co tam zastałem było zupełnie inne niż to co zwykle ma miejsce w kościele. Bóg jest niesamowity!
Przede wszystkim poczułem się jak w domu! Ludzie, którzy mnie otaczali byli przyjaźni i mili. Miałem wrażenie jakbym ich znał od zawsze! Było tam wielu młodych ludzi, którzy się uśmiechali i wyglądali na szczęśliwych. Nie wiedziałem jak się do tego wszystkiego odnieść, ponieważ zauważyłem, że czegoś nie mam co oni posiadają. Takie były moje pierwsze wrażenia. Zaczęło się nabożeństwo. Ludzie, którzy je prowadzili byli w „cywilu” i było od nich czuć jakiś głęboki wewnętrzny spokój. Później wystąpił do przodu młody człowiek z gitarą i zaintonował parę piosenek o Panu Jezusie, a wszyscy mu wtórowali. Gdy pomyślałem sobie, że to chyba wszystko odstawił gitarę i przeczytał coś z Ewangelii co wydało mi się jakby znajome. Gdy doszedł do stwierdzenia, że Pan Jezus urodził się w stajence, ale także chce się narodzić w ludzkim sercu coś we mnie drgnęło. Nigdy przedtem tego nie słyszałem! Czyż Bóg nie jest wspaniały!
Nagle zapragnąłem zmiany mojego życia. Nie wiedziałem jednak jak może się to stać. Kaznodzieja kończąc swoją przemowę zaproponował wspólną modlitwę dla tych, którzy chcieliby rozpocząć nowe życie z Panem Jezusem. Między innymi zgłosiłem się i ja. Nie było żadnych fajerwerków, otrzymałem natomiast to czego potrzebowałem – wewnętrzny pokój z Bogiem i samym sobą. Wydarzenie to wywarło wpływ na całe moje życie. Przestałem bić innych ludzi, przeklinać i kłamać, ponieważ wiem, że to się nie podoba Bogu, a ja chcę się Jemu podobać. Od tamtej chwili minęło ponad trzydzieści pięć lat, lecz wciąż wyraźnie pamiętam jak Pan Jezus przebaczył mi moje grzechy i uwolnił od złych nawyków. Moja historia właściwie nie jest o mnie, ale o wielkiej Łasce Bożej jakiej dostępują zwykli ludzie, którzy postawili na Pana Boga.